Podbój Galaktyki bywa niezwykle trudny. Zwłaszcza, jeśli w okolicy przebywa Kylo Ren, całkiem dosłownie obracający wszelkie starania w kupkę śmierdzącego popiołu.
Generał Hux próbuje nie zwariować, mając na głowie nie tylko zarządzanie Starkillerem, ale też żonę, dzieci i Kylo, okazującego uczucia. Bardzo dobitnie okazującego uczucia.

Innymi słowy: pre-TFA, później post-TFA, trochę komedii, trochę tragedii, życie rodzinne, romans, kyluxy, seks, przemoc i duch Anakina Skywalkera unoszący się nad wodami z twarzą zastygłą w dzikim przerażeniu. I Kylo. Bo każdy kocha Kylo.

1.03.2016

Część druga: Uczucia


Myślałam, że to najmniej starwarsowy fanfik do Star Wars, ale potem znalazłam taki w realiach Filmu o pszczołach i zwątpiłam. Poza tym pragnę pochwalić się, że pisałam na egzaminie o Jar Jarze. Powinni za sam ten fakt mnie wyrzucić, ale z jakiegoś powodu zdałam.


*

Jeśli Arana miała chociaż trochę nadziei, że znajdzie się z mężem na osobności, szybko ją porzuciła. Brendol Hux Młodszy miał specyficzne podejście do prywatności, najwyraźniej obejmujące co najmniej trzy holopady i jeden interkom, przez które ciągle dobijali się podwładni. Sądząc po kolorze i stopniu nasycenia cieni pod oczami, generał nie wysypiał się od wielu dni. Ledwo Ren wyszedł, Arana została zbyta krótkimi przeprosinami.
Te przeprosiny zawsze znaczyły „mam-obowiązki-które-są-ważniejsze-od-ciebie”. Już dawno podejrzewała, że wojskowi biorą śluby tylko po to, żeby, gdy już padną na zawał z przepracowania, znalazł się ktoś, kto będzie stał nad nimi z miną „a-nie-mówiłam”.
Niemniej jednak nie zamierzała mu przeszkadzać. Sama miała dostatecznie wiele zajęć. Potwierdziła i zaaktualizowała wszystkie prywatne i publiczne klucze dostępu, przejrzała swoje uprawnienia. Gdzieś po drodze przypomniała sobie o posiadaniu dzieci, odpisała więc na wiadomość Siri, według której Duala zabrała kota jakiejś grupie szturmowców i teraz ciąga go po korytarzu. Arana sprawdziła w intranecie, czym jest ten kot i szybko uznała, że wygląda jak doskonały pretekst do niezajmowania się problemami sześciolatki. Kot więc miał zostać. Męża poinformuje o tym później, najwyraźniej zorientowanie się, że kiedyś udało mu się przekazać materiał genetyczny, zajmowało mu jeszcze więcej czasu, niż jej.
Jeszcze raz przejrzała wiadomości. Po posegregowaniu ich według algorytmu uwzględniającego priorytet, pozycję nadawcy i prywatne oznaczenia, na pierwszych trzech pozycjach uplasowały się ciekawe informacje. Jako najważniejsza ustawiona była informacja od męża, którą musiał wysłać już, gdy wylądowała – przesyłał holoplan sektorów zamkniętych z powodu nagłego napadu niekompetencji Rena i kilka dodatkowych kluczy deszyfracyjnych. Zsynchronizowała wszystko z prywatnym chipem, przechodząc do noty ministerialnej i oznaczając ją do przeczytania później. Trzecia wiadomość wyglądała najbardziej obiecująco: niejaki pułkownik Mitaka zapraszał ją na sesję podziwiania bazy z orbity.
Podzieliła się z Brendolem tym pomysłem.
– Chyba taki był sens twojej wizyty – zauważył.
Arana skrzywiła się nieznacznie, acz ostentacyjnie. Czerwona szminka na ustach sprawiała, że rozmówcom zwykle dużo trudniej było nie zauważyć jej niezadowolenia. Oglądanie własnych dzieł zwykle wpędzało ją w melancholię. Tak to pięknie wszystko wyglądało na projektach! Tak elegancko działało w szeregach równań i obliczeń, miło błyskało w laboratoriach we wnętrzu N’bahal… A potem dorwała się do jej cudownego dziecka rzesza wojskowych i ekonomistów, pocięła, ponarzekała nad budżetem, chociaż Porządek pakował praktycznie cały w uzbrojenie, pookrajała, poprzycinała i zostawiła bazę Starkiller nie dość, że o połowę mniej wydajną niż na planach, to jeszcze chronioną za pomocą kratki położonej na reaktor. Brendol nazywał to przykrą rzeczywistością. Po tym, jak jego żona zestawiła majątki ministrów, głównych oficerów i potentatów technologicznych, nie mówiąc już o samym fuhrerze Snoke’u, dodał, że to naprawdę przykra rzeczywistość.
Odpisała na wiadomość entuzjastycznie. Przez chwilę generał wyglądał, jakby chciał jej coś powiedzieć, poczekała więc, aż przetrawi wszystkie za i przeciw.
– Mitaka będzie ci nadskakiwał, jakby od tego zależało jego życie. Postaraj się nie gasić jego zapału, był przez trzy lata sierżantem technikiem, nadal to najlepszy oficer techniczny, jakiego mam. Nadal uważasz, że Starkiller to – zmrużył oczy, jakby urażony własnym wspomnieniem – wielka, niebezpieczna kupa śmiecia?
– Im dłużej na niej przebywasz, tym bardziej wydaje mi się niebezpieczna – odpowiedziała niejednoznacznie, stając przed lustrem i poprawiając garsonkę.
– I… prawdopodobnie, gdy wyjdziesz, przyjdzie tu Ren.
– Och, w to nie wątpię. – Arana zbliżyła twarz do lustra, aby upewnić się, czy rzeczywiście lekko rozmazał jej się szary cień nad lewym okiem. – Życzę miłej zabawy.
Brendol wyglądał na zmieszanego.
– Pewnie zastanawiasz się…
– Nie. Jesteś tu sam, w otoczeniu mężczyzn bez nazwisk, bez rodzin i zajmujesz się podbojem Galaktyki. Mój ojciec – przerwała na chwilę, aby poprawić szminkę – miał od tego ordynansa, ale jak widzę, twój nie jest zbytnio urodziwy. Rób z Renem, co zechcesz. Na pewno ma jakieś zalety. Ładne oczy czy coś…
Zostawiła go, gdy zastanawiał się, co powiedzieć.
Już zauważyła, że korytarze tutaj robią wyjątkowo ponure wrażenie. Pomijając kompletny brak oznakowania, większość była czarno-szara, z rozsianymi tu i ówdzie czerwonymi migającymi diodami, nasuwającymi myśl o ciągłym alarmie. Przez chwilę rozważała, co tu robią w czasie prawdziwego zagrożenia, skoro zawsze coś błyska czerwienią. Postanowiła to sprawdzić później i tylko zapisała notatkę na padzie o treści „zabić odpowiedzialnego za ergonomię tego śmiecia”. Nawyk notowania dzieliła z mężem, chociaż jego zapiski nigdy nie były nawet w połowie tak soczyste, jak jej.
Przeszła niecałe trzysta metrów, będąc w tym czasie zatrzymywaną trzy razy. Bardzo widocznie jej cywilny strój wyróżniał się wśród chmary szturmowców, techników w paskudnych pomarańczowych kamizelkach i nielicznych oficerów. Będzie musiała po powrocie poprosić Brendola, aby rozkazał swoim ludziom nie legitymować jej co dwa kroki, na razie jednak przełknęła niedogodność dość gładko, zwłaszcza że gdy porucznik Mitaka wyszedł jej na spotkanie, nagle przestała interesować kogokolwiek.
Mitaka wyglądał tak podobnie do sporej części młodych oficerów, jakich spotkała w swoim życiu, że zaczęła podejrzewać, iż jednak zachowały się jakieś klony. Pocałował ją w rękę, w to samo miejsce, co Kylo Ren. Przez chwilę czuła palącą potrzebę, aby go o tym uświadomić, w końcu jednak uśmiechnęła się i przyjęła jakiś komplement na temat „pięknej generałowej”.
– Wybaczy pani, ale to nie jest dobry moment ani miejsce dla kobiety – nadawał porucznik, kompletnie ignorując fakt, że wśród oficerów też były kobiety i najwyraźniej radziły sobie dobrze. – Jesteśmy nie dość, że w trakcie poważnych działań wojennych, to jeszcze ten kwartał powinien zostać wyremontowany tydzień temu, jednak ktoś znalazł zwłoki technika radarowego w magazynie i…
Arana poczuła niezwykłe zainteresowanie tymi upierdliwymi migającymi diodami. Bardzo ostentacyjne zainteresowanie.
– Och. Nie powinienem o tym mówić przy pani. Na pewno nie obchodzą panią takie techniczne sprawy. Chociaż… - Mitaka wyraźnie przypomniał sobie coś. – Pani zajmowała się projektami, prawda?
– Byłam głównym inżynierem astrofizycznych technologii, które wykorzystuje ta baza – odparła zimno.
– Wygląda pani bardzo młodo… - plątał się porucznik. Co kilka lat w szkole wojskowej robi z ludźmi…
Nagle jego oczy rozszerzyły się w przestrachu. Arana odwróciła się gwałtownie, spodziewając się ataku, wypadku, zwarcia w elektronice, Kylo Rena obwieszonego głowami szturmowców... Korytarzem szła jednak tylko jedna osoba, wysoka, czarna postać.
To nie Ren, pomyślała. Ren, ale nie ten, którego poznałam, poprawiła się niemalże natychmiast.
Trudno było powiedzieć, czy mieli do czynienia z mężczyzną, czy kobietą – pod tyloma warstwami materiału mógł się kryć jakikolwiek humanoid. Rycerz Ren nie nosił żadnego hełmu, ale to nie pomagało – usta i nos i tak były zasłonięte czarną maską, większość głowy kapturem. Skóra rycerza również była czarna, nie ciemnobrązowa, jak u niektórych mieszkańców gorących planet, ale wpadająca w zimną szarość. Jedynie białka wyróżniały się z tego natłoku czerni.
Rycerz zwolnił, gdy koło nich przechodził. Porucznik niemalże zakrztusił się, salutując. Arana powoli skinęła głową, ale nie otrzymała żadnej reakcji. Chwilę później zamaskowany przybysz zniknął w głębi korytarza.
– Querti Ren – wyjaśnił Mitaka. – Aż ciarki przechodzą.
Arany nie przechodziły ciarki, ale przytaknęła.
– Wszyscy tu są? – zapytała. – Znaczy, Rycerze Ren.
– To tajne. – Otrzymała odpowiedź. To wyraźnie sugerował, że Mitaka nie ma zielonego pojęcia. – Ale tu widuje się tylko dwoje. Na razie dwoje.
– Na razie?
Cudownie, więcej uzbrojonych furiatów.
Tym razem jednak odpowiedź Mitaki zdołała ją zaskoczyć.
– No… Rycerze Ren podobno awansują poprzez zabicie towarzysza. Nie chcę prorokować, ale… - Porucznik nachylił się konspiracyjnie. – W zakładach postawiłem na Querti.
Och, pomyślała Arana.

*

Generał w tym samym czasie układał przemowę. Jego żona zawsze słuchała tego, co wygłaszał do swoich ludzi, jednocześnie prosząc, aby wersję dla niej streścił w dziesięciu słowach. Dzisiejsza brzmiała więc: zmiażdżymy Rebelię, kontynuując ideały Imperium i wprowadzimy ludzką supremację w Galaktyce. W zadziwiający wręcz sposób każda przemowa Huksa miała taki mniej więcej sens, wiedział jednak, że szturmowcy ogólnie je lubili, głównie dlatego, że apel generała oznaczał poranek bez ćwiczeń.
Wiedział też, że jest ulubionym oficerem w tym rejonie. Inni nie zadawali sobie trudu, aby zwracać się do szturmowców z czymś innym niż krótkimi rozkazami, tak samo, jak nie układa się przemów do droidów i nie rozmawia z klimatyzacją w pokoju. Szturmowcy jednak byli ludźmi, co w oczach Huksa stawiało ich wyżej od sporej części Galaktyki. Lubił też utwierdzać ich w tym przekonaniu, puszczając odpowiednie holofilmy traktujące o niższości innych gatunków. O ile się orientował, na razie ulubionym i najchętniej powielanym był ten z wystąpieniami dawnego gungańskiego senatora nazwiskiem Binks.
Czasami także go oglądał, chociaż nigdy nie przyznałby tego żonie.
Wbrew przewidywaniom Kylo nadal się u niego nie pojawił, nie było też słychać, aby dręczył kogoś innego. To było podejrzane, z drugiej jednak strony Kylo to mężczyzna mający w zwyczaju przemawiać do zdeformowanego hełmu własnego dziadka, prosząc o wsparcie moralne. Z tego, co Hux wiedział, wszyscy Jedi, Sithowie, Renowie czy jak ich akurat zwano, byli trochę nawiedzeni. Kylo pochodził z rodziny z wielopokoleniową tradycją w byciu mistycznymi wariatami, więc to pewnie się jakoś kumulowało.
Niemniej jednak jego nieobecność była… podejrzana. Kylo… lubił wyrażać uczucia. Zazwyczaj uczuciami obrywały okoliczne ściany i panele, różnymi uczuciami był jednak także obdarzany generał. Niektóre wymagały interwencji medyka, inne, cóż, były… akceptowalne.
Kylo miał w sobie bardzo dużo sprzecznych uczuć.
Hux po zapisaniu przemowy wyszedł tylko na chwilę, odebrać dokumentację, którą ze względu na szkody spowodowane przez wodę wydrukowano na papierze. W podłym nastroju wszedł do przyległego do salonu gabinetu i usiadł przy biurku.
Coś było nie tak.
Zajrzał pod biurko. Potem zajrzał znowu, dla pewności.
– Kylo, co robisz pod moim biurkiem? – zapytał, nawet nie zdziwiony. Nic, co miało cokolwiek wspólnego z tym człowiekiem, już go nie dziwiło. Po prostu wyłączał się psychicznie i płynął z prądem.
Lord Kylo Ren, Mistrz Zakonu Rycerzy Ren, obecnie z jakiegoś powodu wciśnięty w wolną przestrzeń pod blatem, prychnął niczym urażony kot.
– To jest Ciemna Strona, Hux – odpowiedział, rozpinając mu spodnie. Tu się robi takie rzeczy.
Generał westchnął i wcisnął mu stos teczek z dokumentami do rąk.
– Robi się też takie rzeczy. Zwłaszcza od kiedy zniszczyłeś serwerownię. Wyłaź, jesteś żałosny.
Druga dziura w ścianie nawet pasowała kompozycyjnie do pierwszej.
Hux pomyślał, że w sumie chciałby znać jakieś magiczne sztuczki. Cofnąłby się w czasie i powiedział trzynastoletniemu sobie:
– Kadecie, będziesz wielkim generałem i zniszczysz wiele planet. Nadejdzie jednak chwila, w której niezrównoważony psychicznie potomek Dartha Vadera będzie ci próbował zrobić dobrze pod twoim generalskim biurkiem i wtedy zwątpisz w całe swoje życie...
Po zastanowieniu uznał, że trzynastoletniemu Brenowi Juniorowi sama koncepcja robienia dobrze przez kogokolwiek wystarczyłaby, aby nie słuchał reszty. Jakim kiedyś był idiotą.
Prawie tak wielkim, jak teraz Ren.
W sumie mógł pozwolić mu na wyrażanie uczuć pod biurkiem.
Te uczucia akurat lubił.

36 komentarzy:

  1. Kylo Ren nie jest Sithem. Sithowie i Rycerze Ren mogą mieć ze sobą niewiele wspólnego. Łączy ich korzystanie z Ciemnej Strony Mocy i tyle na razie wiadomo. Oczywiście możesz w swoim opowiadaniu robić z Kylo Rena Sitha, ale zwracam uwagę na to, że w filmie nim nie jest, bo może ci to umknęło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko, że w opowiadaniu nigdzie nie było napisane, że Kylo jest Sithem. Jedynie Arana raz rzuca coś o "sithowych patogenach", a ona, jak też widać, ma ogólnie kiepskie pojęcie o jakichkolwiek stronach Mocy i jej to wsio rybka.

      Usuń
    2. Może chodziło o inne opowiadanie, bo w tym nie ma nic o Kylo-Sithcie :D.

      Ale jakby spytać mojego Agenta żyjącego X lat wstecz, to by stwierdził coś podobnego do państwa Hux - Jedi, Sith, Ren = jeden syf, tylko nazwy inne. Najlepiej wyplenić do zera XD. Dla dobra galaktyki. Rzecz jasna.

      Usuń
    3. Arana w sumie ma gdzieś dobro Galaktyki. Wypleniłaby dla świętego spokoju.

      Usuń
    4. No dobrze. Po przeczytaniu kliku recenzji w których Kylo był przedstawiany jako Sith i dwóch opowiadań innych autorów, gdzie był Sithem poczułam potrzebę, by się tego i tutaj uczepić przedwcześnie. :P

      Usuń
    5. "Jedi, Sith, Ren = jeden syf"

      Hihi. Mogłabym się z tym zgodzić. Ale bardziej co do samych organizacji. Również jeśli chodzi o moralność. Z dawnego Zakonu Jedi Qui-Gon Jinn wydawał się być w porządku, ale też dlatego nie chcieli go mieć w Radzie. Największa ironia losu była wtedy, gdy obrońcy dobra i demokracji byli niszczeni przez armię własnych... niewolników. Palpatine zrobił z Jedi dowódców chyba po to żeby ostatecznie z nich zakpić. Taki klon to też człowiek i powinien mieć swoje prawa. Tym bardziej, że genetycznie "upośledzono" tych ludzi po to, by byli posłuszni. Każdy jeden z tych dobrych miał to gdzieś. Ale cóż, Rycerze Jedi w tamtym czasie jeszcze odbierali niemowlaki rodzicom i sugerowali, że to źle, że mały chłopiec tęskni za matką, nie płacili też normalnie za pracę co sprawiało, ze nawet jakby chciał wykupić matkę, to mógłby nie mieć dosyć pieniędzy. Generał Hux robi coś bardzo podobnego. Szkoda, że w filmie ograniczono się jedynie do jednego żartu(?) Kylo na temat klonów, ale dobre chociaż i to.

      Usuń
    6. Ale to też znaczy, że Kylo i Hux muszą mieć jakieś pojęcie o tym co dawniej się działo skoro pada wypowiedź o klonach. W sumie o Sithach mogli nawet uczyć w szkole wojskowej. Również Aranę. Raz, że historia, a dwa, że taka wiedza może być przydatna. Po generale też mogłabym spodziewać się, że będzie starał się poznać możliwości swoich wrogów i sojuszników. To nie zarzut, że tutaj mi tego brakuje. Bardziej takie luźne rozważania. Nawet nie zawsze do końca wiadomo jakich umiejętności można się spodziewać po przeciwniku i strategia może być uniwersalna. Wiadomo, że wrogów też niszczono rozwalając po prostu planety. Może i skuteczne, ale straty też mogą być ogromne. Niejednokrotnie bardziej opłaca się podbić planetę niż ją niszczyć. A na Jedi wystarczało mniej. Przy tworzeniu rozkładów sił zawsze mam problemy z oceną szturmowców. Bo wygrywali bitwy, dzięki nim budowano potęgę, ale głównych bohaterów za nic nie mogli trafić i w takich chwilach miało się poczucie, że to leszcze. No ale jednak sporo Rycerzy Jedi zostało zabitych z blasterów. Większa ilość klonów i Jedi nie nadążali z odbijaniem strzałów. Podobno w kolejnym filmie ma być więcej Huxa i jakiejś kobiety z armii. Może jakoś zaplusują.

      Usuń
    7. Tu się zgadzamy, również uważam, że Jedi kryształowi nie są i co najmniej w części odpowiadają za przejście Anakina na Ciemną Stronę. W ogóle nie lubię Jedi, IMO zazwyczaj dawano im zbyt wiele władzy.

      Ogólnie wstawki "Sith, Ren, jeden pies" to raczej wyraz pogardy, niż autentycznej niewiedzy. Chociaż i ta wiedza jest mocno wypaczona - w First Orderze cenzura ma się świetnie, a Snoke nie lubi i Jedi, i Sithów, i tam np. Vadera przedstawiają jako buntownika, który zabił swojego mistrza Sitha, aby wprowadzić Nowy Porządek. Ogólnie więc mają tam dość schizofreniczne podejście do Imperium. I o ile Arana czytała trochę zakazanych pozycji, to jej mąż ewidentnie nie... a Kylo, jak to Kylo, woli wierzyć w to, co mu odpowiada.

      Usuń
  2. Czytnęłam. "Kylo pochodził z rodziny z wielopokoleniową tradycją w byciu mistycznymi wariatami, więc to pewnie się jakoś kumulowało." - to zdanie zdecydowanie wygrywa.
    Ale jakoś nie widzę Kajlo czekającego pod biurkiem na Huxa... xD
    Czekam na więcej. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i zapomniałam zapytać: po co Phasma w poprzednim rozdziale tak w ogóle ściągała Hełm?
      I dlaczego nazwałaś Huxa Brendolem juniorem? :c mogłaś wymyślić jakieś przypałowe imię, którego by się wstydził. ;c

      Usuń
    2. Co do Kylo pod biurkiem - wymyślił sobie biedak Wielką, Tragiczną Miłość w stylu babki i dziadka, to ją... no, okazuje. W taki lub inny sposób. Niekoniecznie są to dobre sposoby.

      (Weźcie, ten człowiek to chodzący przypał.)

      Co do Phasmy - głównie dlatego, że witać ważnego (cywilnego) gościa nie wypada z zasłoniętą twarzą.

      I nie mów, że Brendol to nie jest przypałowe imię. Serio, Brendol. Brzmi źle.

      Usuń
    3. No ale to zawsze imię po ojcu ;P

      Usuń
    4. Weź, ojciec zrobił małemu Huksiowi TRAUMEM i przymusowo go ożenił. Znaczy, nie ożenek był traumą (chociaż to trochę też).

      Usuń
    5. Traumą jest chyba żona :D. Cudownie się czyta, śmiecham gdzie trzeba i jest wszystko co trzeba, żeby ucieszyć radosnego fana SW (nie TRU fana. Tylko fana dziękować bogom!) <3. Dziękuję :D.

      Usuń
    6. Nie no, Hux uważa, że żona mu się akurat trafiła dobra. Tatuś zrobił mu TRAUMEM wcześniej i się przez lata biedak nie pozbierał.

      Usuń
  3. Popłakałam się na końcówce. Ze śmiechu oczywiście. 'Po zastanowieniu uznał, że trzynastoletniemu Brenowi Juniorowi sama koncepcja robienia dobrze przez kogokolwiek wystarczyłaby, aby nie słuchał reszty." - perełka! Dawno nie czytałam fanfików, ale dzięki Tobie do tego wrócę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. (Po długim, nerwowym napadzie śmiechu) My się przecież znamy! Twoja recenzja do pierwszego tomu Kochanka Magii dalej śni mi się po nocach i nie pozwala dotknąć tomu drugiego! Dalej budzę się w nocy z okrzykiem "To jest ziemniak!". Ile lat już minęło :). Zadziwiające jak ludzkie drogi potrafią się krzyżować.

    Czekam na kolejną część w takim razie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi przykro. Uważaj na flashbacki wojenne XD

      Usuń
    2. Świat jest Ci zapewne wdzięczny w swej nieświadomości.

      Usuń
  5. Wszystko klawo i w ogóle thumbs up emoji, ale czy mogłabyś chociaż podawać, skąd są obrazki?

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka!
    Nie mam bladego pojęcia jak cię znalazłam, ale to nie jest ważne.
    Uwielbiam takie blogi. Czysty sarkazm i żarty. Bosko. Przypomina mi się blog, do którego pałam szczerą miłością, a rozdział ostatnio pojawił się tam jakoś trzy miesiące temu.
    Nie mam do czego się przyczepić, bo masz naprawdę fajny styl pisania i taki lekki.
    Nie spodziewałam się, że tak wciągnie opowiadanie, które nie dzieje się w czasie wojen klonów lub Erze Upadku Republiki.
    Życzę weny i w wolnej chwili zapraszam do mnie, może coś Cię zaciekawi.
    May the Force be with You!
    White Angel

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć!
    Dałaś link, więc jestem i komentuję.
    Przeczytałam wszystkie dwa rozdziały i powiem szczerze, że rozbrajasz mnie swoim humorem i zabawnymi komentarzami. Arana ma świetny charakter, denerwują mnie kobiecie postacie zawsze takie delikatne i najpiękniejsze na świecie. Miła odmiana, napotykam coraz więcej takich blogów.
    Widzę, że rozdział drugi wstawiałaś na początku marca, także czekam na nexta.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy będzie kolejny rozdział? Bo fajnie się to czyta

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejka, niedawno dołączyłam do załogi nerdy-ocenkujo i tak się składa, że slashe mi niestraszne, a i fandom SW jest mi bliski. Jeśli chcesz, chętnie ocenię twojego bloga! c:
    Pozdrawiam,
    Briala

    PS ojeju, masz tylko dwa posty, chyba powinnam poczekać, aż napiszesz więcej :^)

    OdpowiedzUsuń
  10. Blog został dodany do Katalogu Euforia.
    Pozdrawiam, Białko :>

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie będę kłamać: jestem tu dla gej kontentu, nie Star Warsów. W ogóle nie jestem w fandomie, oglądnęłam jeden film i poza tym nie wiem o co chodzi, ale to nic
    bo to /naprawdę/ dobry gej kontent.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak rozumiem na następny installment nie ma co czekać?

    OdpowiedzUsuń
  13. No i co z następnym odcinkiem? Czekamy z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  14. Cześć, skończyłam pisać ocenkę pierwszego w kolejce bloga, napisałam też szesnaście stron ocenki twojego bloga... a tu od marca cisza. TT__TT Piszesz jeszcze to opowiadanie? Nie chciałabym, żeby moja praca mimo wszystko poszła na marne. T_T

    Pozdrawiam! c:
    Briala z Nerdy Ocenkujo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OK! c: Przerzucę cię na dół kolejki. Jak będziesz mieć wymaganą ilość postów, to po prostu daj znać i wrócę do oceniania twojego opowiadania. :^)

      Pozdrawiam! c:
      Briala z Nerdy Ocenkujo

      Usuń
    2. "Nie chciałabym, żeby moja praca mimo wszystko poszła na marne. T_T"

      A ja nie chcę nic mówić, ale:

      "Żebyśmy w ogóle podeszły do oceny, blog musi mieć przynajmniej 21 stron A4 czcionką Times New Roman 12 w momencie rozpoczęcia oceniania."

      Tak to bywa, jak człowiek wbrew regułom własnej ocenialni siada do oceny raczkujących blogów z dwoma rozdziałami. Jeśli Twoja praca pójdzie na marne, to tylko na Twoje życzenie.

      Usuń
    3. Tak to bywa, jak człowiek stara się być miły. c:
      I skoro osoba oceniana powiedziała, że się wyrobi do czasu, gdy kolejka do niej dotrze, to czemu miałabym jej nie wierzyć? :^) I te moje ulubione komentarzyki w internetach, hihi! "Nie chcę nic mówić, ALEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE", a klawiatura u internetowego hejtera aż się pali, bo może "dopiec". Daruj sobie, kochanieńki. c:
      Ocenę tak czy siak mogę opublikować. Wierze, że jeśli nie przyda się tu autorce, to może komuś innemu, kto przyjdzie poczytać. c: Tym bardziej, że napisałam dużo i sądzę, że wytknęłam istotne rzeczy, które mogą pomóc innym.

      Pozdrawiam! c:
      Briala z Nerdy Ocenkujo

      Usuń
    4. Przecież odpowiadałam na komentarz anonima z 03:53, nie jakiś twój. Nie wiem, z czym masz problem. (ten komć ponad moim)

      Pozdrawiam! c:
      Briala z Nerdy Ocenkujo

      Usuń
    5. Możemy zrobić tak, że po prostu przeniosę twojego bloga "poza kolejkę" (będzie sobie wisiał pod moim nickiem bez numerka do czasu, aż wszystko sobie poprawisz itede) i jak będziesz gotowa, to dasz mi znać, ocenię od nowa; dodatkowo dokleję to, co mam teraz, żeby się nie zmarnowało. *u* Co ty na to? c:

      Pozdrawiam! c:
      Briala z Nerdy Ocenkujo

      Usuń

Szablon wykonany przez Mrs Black dla Wioski Szablonów | Credit: 1, 2